"Jestę blogerę". No, prawie. Ostatnio pisanie bloga (nie ważne czy kulinarny, modowy czy po prostu życiowy), jest częstym zjawiskiem. Ach, usiądę, napiszę, a może poprawię tym komuś dzień, a może ktoś znajdzie w moim sposobie bycia, przekazu trochę siebie samego? A może...a może...etc. Słowo "może" tak na prawdę mało co tłumaczy i wyjaśnia, po prostu wystarczy spróbować a wszystko stanie się jasne (na pewno w dużej mierze). Więc i ja spróbuję. Spróbuję przekazać cząstkę siebie, swego chaosu, roztrzepania, pasji, monotonii życia. Hasłem przewodnim stanie się moda (bo każdy chcę być "trendy" ale niekoniecznie za wielkie pieniądze, oryginalny i jedyny w swoim rodzaju- ok, da się to zrobić). Wplącze w to malowanie światłem- fotografię a resztę zamknę w codzienności, zazwyczaj szarej i pozbawionej kolorowych chwil i urozmaicenia. Kolejny blog o modzie?- bleh. Trudno. Pewnie dla jednych blog okaże się inspiracją a dla drugich kompletnym nieporozumieniem, mimo to- show must go on.
Mamy zimę, dwa stopnie na plusie, a ja spaceruję po mieście jak zawsze z głową w chmurach. Nie lubię tej pory roku, ale wiem, że jak wrócę do domu to zaparzę sobie gorącą kawę, a chłodne dni choćby na chwilę pójdą w niepamięć.
płaszcz: reserved/ buty: zara/ torba: mohito/ bluza: pull&bear/ szal: zara
fot. Rafał Frankiewicz.